Czy rzeczywiście każda kobieta ma objawy ciąży? Oczywiście, że nie! :)


Mówi (i czyta) się, że pierwsze objawy ciąży mogą się pojawić już ok. 10 dnia od zapłodnienia, czyli mniej więcej w okresie spodziewanej miesiączki. Ale czy u każdej z nas takie objawy się pojawiły albo pojawiać będą? Jak wiadomo biologia zaskakuje nie od dziś. I mnie również zaskoczyła.
Z pierwszymi objawami jest chyba trochę tak, że w momencie kiedy się pojawiają, a dziecka nie planujemy, zrzucamy winę na miesiączkę. Moje typowe objawy PMS bo bóle piersi, podbrzusza, senność czy rozdrażnienie. Chyba te objawy towarzyszą dużej większości kobiet.
Z drugiej jednak strony znajduje się grupa kobiet, które wyczekują tych dwóch kreseczek na teście i wyszukują sobie symptomów ciążowych – i ja należałam do tej zapewne dość licznej grupy. Która kobieta nie szukała w sobie wczesnych objawów ciąży po internetowej lekturze niech pierwsza rzuci kamieniem :)
Po wpisaniu w przeglądarkę ”pierwsze objawy ciąży” przewertowałam każdą stronę wzdłuż i wszerz mając nadzieję, że na kolejnych napiszą coś innego. Pierwsze objawy wczesnej ciąży mam w jednym małym paluszku :)
I wiecie co? Była to zupełna strata mojego czasu!
Wiadomym jest, że pierwszym znakiem powinno być zatrzymanie miesiączki. Tak jak pisałam w poprzednim poście – staranie się o dziecko wymaga dużej cierpliwości, a ja niestety tej cierpliwości nie miałam.
W cyklu, kiedy byłam pewna że w ciążę zaszłam, dostałam miesiączkę 4 dni wcześniej niż zwykle. Każdy mądry teraz powie, że organizm to nie zegarek i takie odchylenia mogą się zdarzać. Mimo tego, że miałam naoczny dowód na to, że w ciąży nie jestem… wmawiałam sobie, że to plamienie implementacyjne a nie miesiączka.
Z plamieniem ciężko stwierdzić jak jest. Dosięga to ok. 25% kobiet, ale jednak, więc trzeba być szczęściarą :) A o miesiączce słyszałam od jednej koleżanki, że o ciąży dowiedziała się dopiero w 4 miesiącu bo normalnie krwawiła przez ten czas. Czy to prawda? Trudno mi stwierdzić.
U mnie najzwyczajniej w świecie ani kropla krwi nie pojawiła się do tej pory.
Kilka dni po zapłodnieniu podobno można zobaczyć prześwitujące żyłki na piersiach, które nabierają większych rozmiarów. Jak się można domyślić, stojąc w lustrze szukałam choć najmniejszych żyłek. Do tej pory nic się nie pojawiło. I choć rzeczywiście piersi mnie bolą to zaczęło się to kilka dni przed miesiączką jak jeden z normalnych objawów PMS. Na siłę mogę powiedzieć, że przed okresem czułam ukłucia, a teraz czuję „ciągnięcia”. Ale może to kolejna rzecz, którą sobie wmawiam.
Mdłości, wymioty i zmiana smaków – nic z tych rzeczy! Dosłownie może 3 razy mi się wydawało, że jest mi niedobrze, ale teraz wiem, że chyba mi się wydawało. Oby moje mdłości jednak się nie namyśliły i postanowiły przyjść… ;)A jeśli chodzi o zmęczenie – mam zupełnie na odwrót! Kiedyś padałam spać o 21:00, a teraz jestem nocnym markiem i zasypiam grupo po północy.
Więc czy coś się zmieniło? Mogę powiedzieć, że prawdopodobnie wyostrzył mi się zapach, ale to też minimalnie. Zaczynam czuć zapachy, których wcześniej nie czułam (szczególnie w samochodzie). Szybciej też przetłuszcza mi się cera i włosy. I nie, w żadnym z momentów nie poprawiła mi się cera (co w wielu przypadkach zdarza się po ok. 2 tygodniach od zapłodnienia). Przed miesiączką też nie pojawił się najmniejszy ból w podbrzuszu, kiedy przy PMS kilka dni żyłam na tabletkach.

Konkluzja z tego postu jest taka, że organizm organizmowi nierówny.

Ja w ciąży czuję się naprawdę świetnie i zupełnie nic mi nie doskwiera. Prawdopodobnie po mamusi ;)

Nie warto wyszukiwać sobie na siłę symptomów bo jeśli ktoś ma ich nie mieć to po prostu mieć nie będzie. Tak jak ja.
Ja teraz, mądrzejsza i bardziej doświadczona, prawdopodobnie poczekałabym w pierwszej kolejności do miesiączki i liczyła na to, że się jednak nie pokaże.

Komentarze